W listopadzie 1918 na części późniejszych ziem polskich odbyła się akcja rozbrajania wojsk niemieckich, której zwieńczeniem było ogłoszenie Polski państwem niepodległym. Akcja była kontynuowana w kolejnych latach - w różnych formach: od pokojowego przejmowania garnizonów na Pomorzu w 1920 do dramatycznych starć zbrojnych w Wielkopolsce i na Śląsku.
Lewicowcy niemieccy stanowczo sprzeciwiali się polskiej niepodległości, uważając ją - skądinąd słusznie - za przeszkodę na nastaniu Kraju Rad. Nie przypadkiem w państwie pod nazwą Wolne Miasto Gdańsk robotnicy blokowali morskie dostawy broni dla armii polskiej walczącej z bolszewikami. Prawicowcy niemieccy też byli przeciw demontażowi wielkich Prus.
Dziś widzieliśmy w Warszawie gromadę Niemców, która postanowiła przeszkodzić w Marszu Niepodległości. Przeszkodziła także w paradzie grup rekonstrukcyjnych.
Być może ci Niemcy to jakieś bezmózgi lub nieuki. Być może nawet kierowały nimi jakieś szlachetne pobudki (napić się wódki, podymić bez okazji). Co wyszło?
Otóż mieliśmy Niemców, którzy w stolicy Polski, wystąpili przeciw patriotycznym uroczystościom na cześć uwolnienia Polski od Niemców.
Moim zdaniem wystąpili przeciw Państwu Polskiemu i niepodległości Polski.
Wierzę, że zostaną (zostali?) zatrzymani i przetrzymani w aresztach tak długo, jak pozwala prawo. Sądzę, że jest odpowiedni przepis w kodeksie karnym. Mam też nadzieję, że polskie władcze nie będą tolerować zarówno "anarcho-faszyzmu", jak i niemieckich występów przeciw symbolom polskiej niepodległości.
